Strona główna > felietonik > Kosztem dzieci czy kosztem rodziców?

Kosztem dzieci czy kosztem rodziców?


Możecie strajkować, ale nie kosztem dzieci! Co to się stanie, jak zastrajkujecie kosztem dzieci! Kosztem dzieci nie można usprawiedliwiać strajków! Kosztem dzieci, kosztem dzieci, kosztem dzieci – słyszymy to dzień w dzień, godzina po godzinie z propagandowego przekazu obozu rządowego albo oburzonych rodziców. Dzieci są niewinne i ponoć nie mogą ponosić kosztów sporów dorosłych.

Czy aby rzeczywiście? Czy chodzi o koszt dzieci? Gdy te same dzieci idą do szkoły i dosłownie są zatruwane w jednych z najbardziej zanieczyszczonych miast na świecie, to jakoś przeciwnicy strajku nie mają nic przeciwko i nie krzyczą, że dorośli powinni przestać jeździć autami do centrum i palić w piecu od góry. Dzieci, jedno po drugim, mogą by zatruwane smogiem na śmierć, a przewiezienie czterech liter mamusi i tatusia do centrum jak najbardziej może odbywać się kosztem ich zdrowia. Tutaj koszt dzieci jakoś nie przeszkadza. 

Gdy Polska ma jeden z najwyższych wskaźników śmiertelnych wypadków, gdy co roku ginie ponad 50 dzieci w wypadkach drogowych, a blisko 3000 jest rannych, to jakoś nie słyszę od rodziców gromadnego oburzenia, że rok po roku pod kołami samochodów znikają po dwie klasy szkolne, więc może powinniśmy mieć więcej ograniczeń prędkości. Przeciwnie, słyszę, że dodatkowe fotoradary, kary za łamanie kodeksu drogowego, czy pomysły UE, żeby w samochodach dawać automatyczne ograniczeń prędkości, to jeden wielki zamordyzm. Komfort szybkiej jazdy jak najbardziej może się odbywać kosztem dzieci, liczonych w dziesiątkach jak najbardziej policzalnych trupów. 

Gdy słyszę i czytam, jak wychodzi na jaw kolejny skandal tuszowania kościelnej pedofili, to nawet zakładając, że ryzyko trafienia w ręce takiego księdza jest wciąż niskie, to oczywiste jest, że gdy już dziecko w takie ręce trafi, to księża koledzy od plebana, przez prawicowych publicystów, po biskupa zrobią wszystko, aby zatuszować molestowanie i gwałty. Ale jakoś nie słyszę, że należy księży w szkołach prewencyjnie odsunąć od nauczania religii. Czapkowanie biskupom może jak najbardziej odbywać się kosztem dzieci. 

Kosztem dzieci można korzystać z aut, wciskać gaz do dechy albo odwracać wzrok od tuszowania ich molestowania, ale kosztem dzieci nie można zrobić jednego: zorganizować strajku w trakcie egzaminów. Mogą dzieci, za przeproszeniem, zdychać w spalinach albo wpadać pod koła samochodów, ale jak kilka dni później niż zwykle podejdą do egzaminu, to dopiero jest prawdziwa zbrodnia kosztem dzieci, podobna wręcz od opuszczania łóżka przez pielęgniarkę.

Najgorsze, że nawet przyjmując tę wybiórczość odnośnie krzywd dzieci, akurat w szkole i akurat przez nauczycieli, jakoś wciąż przeciwnikom strajku nie przeszkadza kumulacja roczników, przeciążone plecaki, brak stomatologów na stałe w szkole, a przeszkadza to, że nauczyciele domagają się podwyżki w czasach, gdy budowane są lotnika po 10 miliardów, sponsorowani Czartoryscy, przekopywana jest mierzeje wiślana albo skandalicznie dofinansowana TVP Kurskiego. A przecież, nawet kupując fotelik do samochodu, potrafią rodzice godzinami zastanawiać się i zbierać na najlepszy model. W przypadku żywego człowieka, któremu powierzają dziecko na blisko 30% jego czasu jego dziecięcego życia, nie są jednak rodzice na taki gest gotowi i wciąż nie wpadli na to, że za jakość tej opieki też powinni godnie płacić, na przykład w podatkach. Może więc pora powiedzieć sobie wprost, że nie o żadne dobro dzieci tu chodzi, tylko o zwykłe wygodnictwo rodziców, którzy rzekome dobro dziecka traktują po prostu jako wymówkę braku własnego poświęcenia, solidarności, skąpstwa i poczucia wyższości nad nauczycielami, których traktują jak nisko opłacaną i odhumanizowaną służbę domową, która ogarnie dzieci, gdy dzielni rodzice tyrają w robocie.

  1. 29/03/2019 o 11:16 am

    Ja bym jeszcze dodał wyprowadzenie podstawowej profilaktyki i opieki dentystycznej, oczywiście kosztem dzieci, ze szkół podstawowych.
    Kto pamięta gabinety pielęgniarskie w szkołach podstawowych. o/
    Komu dentysta wyrwał/borował zęba w gabinecie dentystycznym w szkole? o/
    Kto dostawał szczepionki i miał pobieraną krew w gabinecie pielęgniarskim w szkole? o/

  2. RK
    29/03/2019 o 11:52 am

    Drapnął Major w takie jedno miejsce, które od kilkudziesięciu lat nie daje mi spokoju. Mniej więcej od 4. dekad bowiem podejrzewam, ze cała ta – wybiórczo podnoszona – dbałość o „dobro dzieci” jest jedną wielką propagandową zmyłką. Posypała się ona malowniczo wtedy, gdy zaczęto, dość przecież półgębkiem, mówić o prawach dzieci. Sypała się w ciszy, za to systematycznie, przez dziesięciolecia: gdy szkoły były przechowalniami i gdy programy były idiotycznymi powtórkami z encyklopedii.

    Nie przypominam sobie zmasowanego protestu rodziców, gdy majstrowano przy dopychaniu kolanem programów szkolnych; i gdy szkolne plany przewidywały rozpoczynanie pierwszych lekcji o 7.10. Nie pamiętam argumentu, że dobro dzieci wymaga, aby nie zajmowała się nimi tania i sfrustrowana siła robocza. Te zjawiska też nie naruszają dobra dzieci – grozi im dopiero to, ze tania i sfrustrowana siła robocza zamierza zrobić chwilę przerwy i upomnieć się o godziwszą za swoją pracę zapłatę.

  3. ygrek
    29/03/2019 o 12:11 pm

    Bo dzieci ponoszą koszt? Przez strajk będzie mniej lekcji, sama radość uczniów. A co do egzaminów, mogą pouczyć dłużej. Brak pilnowaczy na egzaminach – czy to byłby problem dla ucznia, że pilnowacz jest jeden albo rozdał testy i poszedł? Zaraz lepiej rozwiązywali zadania i poprawiłyby się wyniki testów. :D

  4. GP
    29/03/2019 o 12:13 pm

    W jaki niby sposób rodzice mieliby zaprotestować przeciwko idiotycznym pomysłom urzędników? Nie posłać dzieci do szkoły?
    Może wtedy był czas żeby nauczyciele zaprotestowali DLA dobra dzieci?
    Szansa minęła. Obecnie sytuacja wygląda tak, że dzieciaki raz oszukane przez urzędników, zostaną oszukane ponownie – tym razem przez nauczycieli.
    Z tego powodu uważam, że termin strajku został wybrany szczególnie niefortunnie.

  5. Anonim
    29/03/2019 o 2:57 pm

    „Może wtedy był czas żeby nauczyciele zaprotestowali DLA dobra dzieci?
    Szansa minęła. Obecnie sytuacja wygląda tak, że dzieciaki raz oszukane przez urzędników, zostaną oszukane ponownie – tym razem przez nauczycieli.
    Z tego powodu uważam, że termin strajku został wybrany szczególnie niefortunnie.”

    Protestowali rok temu, w momencie szajby programowej. ZNP brał udział w konsultacjach każdej ustawy reformującej edukację, nadsyłając tony sugestii, które zawsze były ignorowane.

    ZNP od lat ciśnie w stronę wygaszenia gównostudiów pseudonauczycielskich i porządnej selekcji do zawodu. Przy współpracy ze środowiskiem LGBTQ, robi od 2 lat porządną robotę antydyskryminacyjną, choć na skromną skalę.

    Jak Ci wstawię linki do poprzednich protestów, to grzecznie przeprosisz i przelejesz odpowiednik piwa na wsparcie protestu?

  6. hellk
    29/03/2019 o 2:59 pm

    Kosztem dzieci to się na oświacie oszczędza. Ubocznie: jeszcze nie spotkałem wśród rodziców przeciwnika strajku. Każdy, myślę, gdzieś tam z tyłu głowy jednak ma, że to nie jest robota za te pieniądze.

  7. Wróbel
    29/03/2019 o 3:08 pm

    Argument „na niewinne dziecko” to jeden z typowych szantaży moralnych stosowanych przez ludzi bez skrupułów. W celu dowolnym. Wystarczy, że da się przykleić.

  8. Wróbel
  9. Andrzej B.
    30/03/2019 o 12:19 pm

    @GP:
    ” zostaną oszukane ponownie – tym razem przez nauczycieli.
    Z tego powodu uważam, że termin strajku został wybrany szczególnie niefortunnie.”

    Nie zostaną oszukane – operujesz na bardzo dziwnej definicji oszustwa.

    Druga rzecz: nigdy nie ma dobrego terminu na strajk/demonstrację/cokolwiek, zdaniem przeciwników. Zawsze jest a to już przed a to tuż po: rocznicy, miesięcznicy, maturach, wigilii świętego Pafnucego, czymś.

  1. No trackbacks yet.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.