Strona główna > felietonik > Nowy paradygmat ekonomiczny

Nowy paradygmat ekonomiczny

 

Widmo, widmo krąży po ulicach. Widmo innej Rzeczpospolitej – piszą w swoim głośnym liście przedstawiciele lewicy. I nawet jeśli ów list przedstawia typowe dla lewicy myślenie życzeniowe (wszak postęp z definicji opierać się musi na optymizmie), to co do owego widma mają sygnatariusze listu rację. Widmo rzeczywiście krąży po ulicach. Widmo nowego paradygmatu ekonomicznego.

Dwa zdarzenia wywołało owe widma. Dwa „szatany tam były czynne”. Pierwsze to 500+. Wiele jazgotu, obelg i przekleństw czytać musieli niezamożni beneficjenci owego „programu rodzinnego”. Wiele się nasłuchali o tym, jaką są patologią, jakimi są pijakami. I to nasłuchali zwykle od tych z klasy średniej, co to sami 500+ biorą, a w piąteczek na grillu, między samo-tabletowo puszczonymi dziećmi, przelewają przez gardła hektolitry whisky, białego wina, szydząc z rodziców tych wszystkich Dżesik i Brajanków. Wiele się też beneficjenci nasłuchali, jak to budżet w rok, w pół roku, się przez to zawali. A im głośniej o tym krzyczano, tym bardziej zapadło im w pamięć. A im bardziej zapadło w pamięć, tym bardziej teraz mają wrażenie, że ich oszukiwano. Bo, jak pokazują badania, ani po 500+ gwałtownie nie wzrosło spożycie, ani budżet nie jest w rozsypce. Więc teraz już wiedzą: gadanie o tym, że ani złotówki dać nie można na rodzinę jest kłamstwem. I każdy „antyrozdawniczy” przekaz z definicji jest niewiarygodny.

Drugim zdarzeniem wywołującym widmo są ratingowe agencje. Wiele słyszano, wiele czytano o tym, jak po owym rozdawnictwie i tej całej orbanizacji, ratingi Polski w dół poszybują, jak za moment, za dwa momenty, będą na poziomie śmieciowym.  Tymczasem nie są. Tymczasem wciąż maja się dobrze. Dwojako to można tłumaczyć: obojętnością wyceny rynkowej na zagrożenia demokratyczne „pisowskiego reżimu” albo odwrotnie – realną oceną braku takiego zagrożenia. Tak czy inaczej, balcerowiczowskie tezy o sprzęgnięciu antydemokratyzmu z socjalizmem prowadzące do szybkiej katastrofy jakoś empirycznie się nie sprawdzą. Stąd za każdym razem, gdy wyborcy słyszą, że już za chwileczkę będzie Polska państwem upadłym, bo za pieniądze państwowe coś powstaje, albo ktoś je, o zgrozo, od tegoż państwa dostaje, to wzruszają rękami. Armagedon miał przyjść i jakoś od dwóch lat nie przychodzi.

Widmo więc krąży. Krąży, krąży i elity III RP straszy. Kilka wyrazistych cech ma owo widmo, kilka ogonów mu sterczy i rzuca cień na właśnie odwoływany koniec ekonomicznej historii.

Po pierwsze, widmo, jak to zwykle przy widmach bywa, lęgnie się w naszych zmysłach. Owszem, ekonomiczne mody są były i będą. Przedwojenny New Deal, powojenne państwo opiekuńcze, prawicowe nacjonalizacje (Franco, Pinochet), era reaganowsko-thatcherowskiej deregulacji – wszystko to określone pomysły stosowane przez władzę. Ale też wszystkie one są dzieckiem swoich czasów. Czasów, w których w głowach rodziły się widma i miraże szczęśliwości.

Po drugie, oparte jest widmo na desakralizacji wskaźników ekonomicznych. Tak wiem, obecna władza, a zwłaszcza jej klakierzy, chełpi się nimi na każdym kroku, ale ona chełpi się nawet tym, że ktoś, gdzieś na twitterze w Szwecji coś o niej wspomniał. Wiem też jednak, że to właśnie Jarosław Kaczyński wyraził najmądrzejsze zdanie ekonomiczne roku, a mianowicie, że dla swej wizji jest w stanie poświęcić 1 procent PKB. I nawet jeśli chodziło mu o 1 punkt procentowy, to właśnie te zdanie wyraża współczesny, ekonomiczny Zeitgeist. Zietgeist, w którym wskaźniki ekonomiczne są tylko miernikiem, i to wcale nie pierwszoplanowym, w którym są tylko środkiem, czy też narzędziem, a nie celem samym w sobie. Owszem, wiem, że spadek o punkt procentowy generuje ileś procent bezrobocia, a jak zapomniałem przypomni mi o tym końcowa scena z Big Short o kryzysie na rynku subprime. Ale nie znam, i chyba nikt z Państwa nie zna, kogoś, kto podejmując decyzję wyborczą, twierdzi, że na tego i tego nie zagłosuje, bo za jego czasów PKB machnął się o tyle i tyle. Nikt tego nie bierze pod uwagę, bo wybory polityczne, podobnie zresztą jak ekonomiczne, są wyborami behawioralnymi. Jarosław Kaczyński to czuje, a Ryszard Petru nie czuje, twierdząc, że tak jak Kaczyński uważają ludzie opętani.  Dlatego pan Kaczyński ma 40% poparcia, a pan Petru 7%. O ile bowiem słynna wypowiedź Krzysztofa Janika o „konsumowaniu wzrostu PKB” kiedyś przyjmowana była przez wyborców gromadnym śmiechem, o tyle teraz przyjmowana jest z aprobatą. Bo jak nie aprobować, skoro co miesiąc 500 PLN pojawia się na koncie bankowym?

Po trzecie, widmo musi mieć swoją nazwę i nie może to być nazwa kojarzona z lewicą. To ważne z powodu ewentualnego dyskomfortu, a przecież nikt nie lubi, jak coś go uwiera. Gdy nazwiesz 500+  albo Mieszkanie+ projektem prorodzinnym, nikt nie będzie musiał brudzić sobie usteczek skojarzeniami z tą straszną lewicą. Minister Gowin, podnoszący rękę za tymi projektami, nadal będzie mógł nazywać się radyklanym thatcherystą, a prawicowi wyborcy nadal wyzywać (umiarkowanie) wolnorynkowe SLD od komunistów. A przecież, gdyby 500+ było programem mającym zwiększyć dzietność, to pieniądze należałyby się przy narodzinach każdego, kolejnego dziecka, a nie przy dzieciach już posiadanych. Bo teraz świadczenie dostają także ci „dzieciaci” rodzice, które za nic w świcie kolejnych dzieci już nie planują.

Po czwarte, widmo nie lubi ostentacyjnych podatków. Mogą być mikropodatki, mogą być utajone podatki, mogą być podatki dla wrogów w postaci banków, chociaż te płacą CIT często większy niż niejeden państwowy czempion. Ale nie mogą być podatki bezczelne, a takim było 25 groszy na litrze. Dlatego czujący Zietgist rząd potrafił się szybko wycofać. Parafrazując bowiem pewnego byłego seminarzystę: 25 groszy na litrze to tragedia, spadek PKB to statystyka.

Wszystkie te cztery ogony widma dzierży PiS w dłoni i nie myśli puszczać. Nie, to bynajmniej nie oznacza, że PiS jest partią lewicową. Nie by nią za pierwszej kadencji, gdy obniżał składkę rentową i znosił podatek spadkowy, również dla rodziny Kulczyków. Nie jest nią teraz, wprowadzając eksmisje na bruk i zapowiadając opodatkowanie zbiórek charytatywnych. Jest jednak partią na wskroś pragmatyczną. Wie, że dopóty za wszystkie ogony ściska widmo, może w jego cieniu harcować dowoli. Nie wie tego niestety opozycja, więc zamiast złapać za któryś ogon, szamocze się w potrzasku powtarzając zaklęcia, które skuteczne były być może za czasów Leszka Millera i Unii Wolności.

 

  1. Aristodemos
    25/08/2017 o 8:51 pm

    A kto niedawno radził Petru, by „targetował się na wolnorynkowy beton”? To się targetuje, do „wolnorynkowego betonu” jeremiady nad spadkiem inwestycji i wieszczenia katastrofy budżetowej trafiają. Inna rzecz, że i w tym Petru zachowuje się jak urzędnik bankowy, nie jak polityk.
    W tych krytykach opozycji, jak to zupełnie jej przekaz nie potrafi trafić nie tylko do elektoratu PiS-owskiego, ale i bagna (aluzja do politycznej nomenklatury rewolucji francuskiej, jakby kto nie wiedział), można warto zastanowić się, czy ten przekaz nie jest adresowany właśnie do twardego antyPiS-u? To nie jest tak, że twardy elektorat można sobie odpuścić, bo i tak jest pewny; nie, trzeba go cały czas umacniać w wierze i gorliwości, dostarczać kolejnych przykładów i argumentów, powodować u niego szok i zbulwersowanie PiS-em, a także (tak, tak) umacniać jego przekonanie o wyższości, w tym moralnej, nad PiS-owcami, i generalnie trzymać w bezpiecznej odległości od jakiegokolwiek relatywizowania (in plus) oceny rządów PiS-u. Tak robił JK wobec swojego twardego elektoratu, i głównie twardy elektoratu hołubił, tylko w kampaniach wyborczych zmieniając image partii i nęcąc bagno. Bo z samych twardym elektoratem nie wygrywa się wyborów, ale bez takiego elektoratu – tym bardziej się nie wygrywa.
    PiS i jego medialni sympatycy też snuli przez 8 lat wizję Armageddonu. Armageddon nigdy nie nadszedł, nie nadszedł w rzeczywistości, ale w głowach elektoratu PiS-owskiego i owszem, zjawił się i twardo się trzymał, aż do 10 maja roku 2015. Może teraz wizje Armageddonu mają podobną funkcję.

  2. Jaroczet
    25/08/2017 o 9:13 pm

    A co się stanie jeśli pieniądze faktycznie się skończą? Czym innym fetysz mierników, czym innym faktyczną pojemność budżetu. Rosja Putina też miała swój ekonomiczny czas, Łukaszenkowska wersja trzeciej drogi błyszczała przez kilka dobrych lat ale żadna nie była w stanie utrzymać na dłużej względnej stabilności. Co zrobi PiS kiedy koniunktura się odwróci?Konsekwencje fatalnej polityki zagranicznej Franka D. Waszczykowskiego właśnie zaczynają nas bezpośrednio dotykać. Za rok, za dwa przełoży się to na ekonomię. Na razie PiS spienięża nie swoje aktywa.

  3. 25/08/2017 o 11:22 pm

    Ah tak się miło czytało, że pozwolę sobie skomentować… :-)
    No i w końcu było coś o Zandbergu, co intuicja mi usilnie podpowiadała, że to właśnie tym człowiekiem autor owego bloga usiłuje nas lekkim piórem oczarować.

    Początek kapitalny! Stylistycznie. Pochwała programów pisowskich w wykonaniu Majora prawie oczadziała mnie tak mocno jak kadzidło w radiu Maryja gdzie po kilku buchach W. Waszczykowski stwierdził, iż Francuzi nie są w stanie konkurować z polską gospodarką.

    Rozwinięcie i środek… chapeau bas. Desakralizacja wskaźników ekonomicznych, mieszkanie+, 500+, wybory behawioralne. Pochwała lewicowych idei, nie poparta co prawda żadnym argumentem, ale skoro nie wyjebały budżetu w kosmos to znaczy, że są dobre…

    No i ten nieszczęsny koniec, zwany podsumowaniem. Tak w sprzeczności z pozostałym tekstem… tak niekonsekwentny, tak irracjonalny, tak nielogiczny. To prawda, PiS nie było partią lewicową za pierwszej kadencji. Ale teraz, @majorze, k**wa, kto jest bardziej lewicowy niż PiS? (pomijam plankton polityczny w stylu „razem”, @rafalwos, itp)

    Kto dał więcej chleba, kto dał więcej igrzysk? Mieszkania+, zasiłki, emerytury, zwiększenie wydatków społecznych i radykalna zmiana wektora polityki wydatkowej. W sprawach obyczajowych też nie widzimy radykalnych zmian, jeno próby. Co uchwaliły komuchy z sld w sprawie aborcji i konkordatu – stoi i ma się nietknięte dobrze. Bo dobrych ustaw się nie zmienia c’nie?

    Zostały spółdzielnie, koniec podziału na polskę A i B, wychowawczy 560 dni i Kaczyński zawstydzi samego Zandberga. Zobaczycie!

  4. 26/08/2017 o 8:16 am

    @Galopujący major

    Po raz kolejny, biurowa (aspirująca) klasa średnia wygląda trochę tak jak kapitaliści w filmach Siergieja Eisensteina. Piszę to nie dlatego, że czuję się jej częścią – choć pewnie trochę się czuję – ale uważam to po prostu za krzywdzące uproszczenie. Wydaje mi się również, że takie podejście jest sprzeczne z zasadą tolerancji, zrozumienia i wrażliwości, za którymi lewicuję. Zauważ też, iż tak jakby kreujesz tego samego wroga co PIS i „jego” lub jego publicyści – bezwstydne i zepsute lemingi. Rozumiem, że każda sprawa musi mieć jakiś punkt odniesienia, ale czy ten przeze mnie komentowany jest na pewno trafny i akuratny?

  5. 26/08/2017 o 12:09 pm

    „W sprawach obyczajowych też nie widzimy radykalnych zmian, jeno próby. Co uchwaliły komuchy z sld w sprawie aborcji i konkordatu – stoi i ma się nietknięte dobrze. Bo dobrych ustaw się nie zmienia c’nie?”

    Kolega oczywiście kłamie. Bo zakaz pigułki awaryjnej plus skasowanie funduszy na pracę z ofiarami przemocy domowej to jest przesuwanie kompromistu.

  6. 26/08/2017 o 2:05 pm

    @Aristodemos – Petru powinien wymyśleć swoje 500+ np ulgi dla klasy średniej

  7. 26/08/2017 o 2:06 pm

    @Jaroczet – jeszcze długo można się zadłużać

  8. 26/08/2017 o 2:06 pm

    @farciarz- PIs ma w dupie lewicę, jak jutro wyjdzie im z fokusów, że ludzie nie chcą juz 500+ w tydzień to zlikwiduje

  9. totalis
    26/08/2017 o 2:42 pm

    @farciarz
    Do lewicowych symptomów PiS dorzuciłbym trzymanie ze związkowcami oraz bardzo „lewicową” strukturę elektoratu – robotniczo-wiejską :) (pomijam światopogląd tego elektoratu, który jest tu mniej istotny). Mam wrażenie, że trzymając się uporczywie definicji lewicy czy prawicy zapominamy, że orientacja polityczna to nie religia i można sobie grzeszyć przeciwko definicji bez większych konsekwencji. Dzisiejszy PiS to pod tym względem ciężki grzesznik.

  10. otto
    26/08/2017 o 3:52 pm

    co z tym sld i konkordatem? sporo można zarzucić sld, ale akurat nie konkordat. To jakaś uporczywa legenda miejska, że przez sld jest konkordat – tylko oni od początku się sprzeciwiali konkordatowi, więc mógł być ratyfikowany dopiero za AWS. Aborcję też probowali zliberalizować, ale trafił się Zoll w Trybunale

  11. 26/08/2017 o 4:05 pm

    Nie, to bynajmniej nie oznacza, że PiS jest partią lewicową.

    Bardzo irytujące jest to przywiązanie w polskiej publicystyce do wtłaczania wszystkiego w ten prawicowo-lewicowy dualizm. Wynikają z tego komedie pomyłek i pomieszanie pojęć.
    Po pierwsze: jedno i to samo ugrupowanie może być zarówno „prawicowe” jak i „lewicowe”
    Np. prawicowo-konserwatywne obyczajowo i lewicowo-populistyczne gospodarczo. I żadnej sprzeczności tu nie ma.

    Mało przydatne te podział na prawo i lewo.

  12. 26/08/2017 o 4:08 pm

    a poza tym: sugerowanie, że SLD swojego czasu kierował się jakimś światopoglądem należałoby wpierw udowodnić.
    Dotyczy to zresztą każdego ugrupowania politycznego.

  13. 26/08/2017 o 10:13 pm

    @otto
    konkordat podpisali i ratyfikowali: po stronie RP Aleksander Kwaśniewski (SLD) po stronie Watykanu papież Jan Paweł II. Nie żadna legenda miejska…

    @Ezechiel kolega nie kłamie tylko wyraźnie tłumaczy, że to nie są RADYKALNE zmiany. Przesuwanie kompromisu oczywiście jest… zgoda

    @major PiS może i ma w dupie partię „razem” ale nie lewicę. Bo lewica to PiS;Twój felietonik (3/4 bez podsumowania) jak i mój komentarz wyjaśniają w dość przystępny sposób dlaczego. Zresztą jaki jest koń każdy widzi.

  14. otto
    27/08/2017 o 12:04 am

    @farciarz
    konkordat zawarł rząd Suchockiej, podpisał Krzysztof Skubiszewski, a po stronie Watykanu arcybiskup Kowalczyk, ratyfikował go po pięciu latach sejm AWS i faktycznie Kwaśniewski, który mógł a) bezskutecznie zawetować, bo weto zostałoby w sejmie natychmiast odrzucone, b) odesłać do bardzo świętojebliwego Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem prof. Zolla z wiadomym skutkiem, c) nie kopać się z koniem, co też uczynił

  15. 27/08/2017 o 8:00 am

    Dwa sprostowania:

    1. Budżet JEST w rozsypce. Uratować go może jedynie natychmiastowe odsunięcie kaczystów od władzy. Za 2-3 lata już może być za późno.

    2. Agencje ratingowe działają jak działają, tzn. jak w 2008, albo w Big Short. Tzn. tak, jakby oceniały dalszą przewidywalną długość życia gnijącego trupa. I to nie dlatego, że są iiiiwil, tylko mają wpisany ten paradoks w swoją działalność – że jeśli państwo jest w takim stanie, że może zbankrutuje, a może nie, to jeżeli agencja pokaże to obniżając rating, wtedy zbankrutuje na pewno.

  16. poziomka
    27/08/2017 o 9:24 am

    Od kiedy to kapitałowi przeszkadza zwijanie demokracji?
    Opowieści o symbiozie kapitalizmu, demokracji i praw człowieka to jedno z tych kłamstw, które powtarzane tysiąc razy stało się prawdą.

  17. jaja
    27/08/2017 o 12:17 pm

    #galopujący major

    „@Jaroczet – jeszcze długo można się zadłużać” – no właśnie nie można, jestesmy na granicy

  18. 27/08/2017 o 3:46 pm

    @otto
    bredzisz; za ustawą głosowało 273 posłów. Żeby odrzucić weto prezydenta potrzeba by było 276 głosów. Więc nie wiadomo. Skoro Kwachu był przeciwko, mógł zagłosować przeciw i wtedy nikt by tego argumentu nie podnosił, tym bardziej, że by „duża” konwencja międzynarodowa mogła wejść w życie musi ją ratyfikować prezydent RP.

    Samo AWS miało tylko 201 głosów, gdzie za chwile po odejściu UW stało się rządem mniejszościowym. PSL było w opozycji a w poprzednim rządzie z komuchami, skutecznie blokowało ratyfikacje więc nie wiadomo jak by się zachowali…

  19. truskw
    29/08/2017 o 8:04 am

    @fernando llort
    1. Jakieś źródło tych bredni?
    2. I nikt nie ma interesu by grac na bankructwo? Ojej, jacy to dobrzy ludzie.

  1. No trackbacks yet.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.